Kto przyniesie karpia a kto barszcz? Kilka słów o tym, czy warto organizować świąteczne spotkania pracowników.
Za oknem spadł pierwszy śnieg, co jest mocnym sygnałem, że wielkimi krokami zbliża się koniec roku (nawet dla tych, którzy są na bakier z kalendarzem 😉). To szczególny okres dla każdej firmy – czas „dowożenia wyników”, „dopinania kejpiaji”, zamykania przyszłorocznych budżetów, przygotowania podsumowań roku bieżącego. Generalnie – gorąco, nerwowo i szybko 😉
Koniec roku to również czas, w którym obchodzimy Święta Bożego Narodzenia. W naszej kulturze to jedne z najważniejszych i najbardziej oczekiwanych świąt, obrosłe tradycjami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie. Wg badań CBOS (prowadzone są cyklicznie od kilkunastu lat) obchodzi je ponad 90% Polaków! Nic więc dziwnego, że większość firm funkcjonujących na rodzimym rynku, że szczególną uwagą podchodzi do organizowania wydarzeń świątecznych dla swoich pracowników. Wśród nich, jedną z najczęściej spotykanych jest bohaterka tego artykułu – Wigilia firmowa.
Wigilia firmowa stanowi jedną z możliwości integracji pracowników.
Oderwanie od służbowych obowiązków daje możliwość zbudowania lub pogłębienia wzajemnych relacji oraz pozwala poznać się pozazawodowo (ja – człowiek, zamiast ja – pracownik). Jest to szczególnie ważne w ostatnich latach, kiedy z powodu pandemii wiele firm przeniosło pracowników na pracę zdalną. W efekcie, ludzie w zespołach znają się tylko telefonicznie lub z komunikatorów, choć pracują ze sobą ładnych kilka lat. Świąteczna integracja jest dobrym momentem, aby pracownicy poznali się bezpośrednio.
Niebagatelną korzyścią, jaką może przynieść firmowa Wigilia jest wzrost zaangażowania i motywacji pracowników. Świąteczne spotkanie jest dobrą okazją, aby podsumować sukcesy mijającego roku, wyróżnić pracowników, podziękować za wykonaną pracę. To ważne, aby skupić się na pozytywach – Wigilia to zgodnie z tradycją czas radości, nie jest więc najlepszym momentem do omawiania porażek. Mówienie o tym co nie wyszło, spowoduje, że pracownicy potraktują Wigilię jako kolejne spotkanie biznesowe. Mogą poczuć się oszukani, a osiągnięty efekt może być odwrotny od oczekiwanego – motywacja i zaangażowanie spadnie. Dlatego temat: „Co nam nie wyszło i dlaczego?” proponuję zostawić na tradycyjne spotkanie służbowe.
Czy firmowa Wigilia zawsze przynosi pozytywne skutki i koniecznie trzeba ją organizować?
Oczywiście, że nie. Wszystko zależy od kultury organizacyjnej firmy, struktury pracowników oraz aktualnej integracji zespołu. Organizacja firmowej Wigilii „na siłę” jest skazana na porażkę – pracownicy zrobią wszystko, żeby w niej nie uczestniczyć. W jednej z firm, dla której pracowałam kilka lat temu, relacje pracownicze nie stały na podium priorytetów. Wszyscy akceptowaliśmy ten model biznesowy, nie wchodząc ze sobą w bliższe interakcje. Byliśmy więc mocno zdziwieni, gdy któregoś roku dostaliśmy zaproszenie na firmową Wigilię, a uczestnictwo w tym spotkaniu, choć po godzinach pracy, było obowiązkowe i dokumentowane listą obecności. Był to efekt porażki frekwencyjnej na Wigilii, którą firma zorganizowała rok wcześniej. Pojawiło się na niej ok 30% pracowników (z mojego zespołu nie było nikogo). Cóż… zastosowanie przymusu nie przyniosło oczekiwanych rezultatów – większość z nas potraktowała to spotkanie jako „konieczny obowiązek” i uciekła zakaz po opłatku. Po 2 latach firma zrezygnowała z obowiązkowych Wigilii na rzecz innych benefitów świątecznych (co przywitaliśmy ze szczerym entuzjazmem 🙂 ).
Firmową Wigilię można zorganizować na wiele sposobów. Wśród dużych przedsiębiorstw popularne są spotkania organizowane w restauracjach lub na wyjazdach integracyjnych. Innym częstym wariantem jest zamówienie cateringu i organizacja Wigilii w miejscu pracy. Stosunkowo nowym i bardzo ciekawym trendem jest Wigilia składkowa. Pracownicy sami organizują spotkanie – umawiają się ze sobą, kto ugotuje, kto upiecze, a kto zadba o oprawę muzyczną. Zaangażowanie na etapie przygotowań ułatwia nawiązanie nieformalnych relacji, pozwala odkryć talenty i pasje oraz integruje wokół wspólnego celu i… wspólnego stołu 🙂